Dziś nic się nie działo, dosłownie nic... Oprócz wizyty w sklepie, gdzie wszystko można kupić za 10000, chociaż wiadomo, że są wyjątki, nie robiłam nic szczególnego. Dzień jeszcze młody, bo w Wietnamie jest 18, ale dziś zwiedzania nie będzie. Zresztą trzeba kiedyś odpocząć, a ostatnie dwa dni były szczególnie wykańczające i chyba pierwszy raz od przyjazdu zasnęłam przed godziną 2.
Wczoraj razem z całą grupą pięknych Polek a musicie wiedzieć, że jest nas w sumie 7... wyruszyłyśmy do Ninh Binh. Cudowne, inne niż Hanoi miejsce, które naprawdę warto zobaczyć, ale jak mogłabym zacząć wpisy o Wietnamie od Ninh Binh, pomijając tym samym Hanoi w którym mieszkam! Nikt by mi tego nie wybaczył, ale o pięknych widokach w Ninh Binh przeczytacie kolejnym razem. Dziś będzie krótko, ale obficie w zdjęcia prosto z Hanoi. Nie całego, bo to OLBRZYMIE miasto, ale z pewnej jego, dość urokliwej części.
Wyprawę zaczęłam (wraz z 2 koleżankami) od wizyty w Ambasadzie przy 3 Chua Mot Cot, po 40 minutach ze stypendium w ręku wyruszyłyśmy pod Muzeum Ho Chi Minh. Pagodę na jednej nóżce, czyli Chua Mot Cot odwiedziłyśmy tydzień temu przy okazji pierwszej wizyty w Ambasadzie, podczas której niestety ja nie dostałam stypendium, bo dopiero przyjechałam, a jak wiecie te wszystkie papierkowe sprawy są strasznie zagmatwane....
Chua Mot Cot to PAGODA, czyli tutejsza świątynia. Znana jest każdemu studentowi filologii wietnamskiej, jak również kiedyś wietnamsko-tajskiej. Kto nie zna niech się wstydzi! Pagoda ma jedną nóżkę, jest mała, ładna i baardzo popularna wśród turystów. I oto ona:
W środę, nie odwiedziłyśmy już pagody tylko poszłyśmy pod Muzeum Ho Chi Minha... Można było poczuć ducha komunizmu... A ja natchniona kupiłam potem koszulkę z wujaszkiem. Rozmiar S i jest to prezent... Ciekawe dla kogo :)
|
Tutaj spoczywa ciało Ho Chi Minha, ale na razie prowadzą tam remont i przenieśli go gdzieś indziej... Szkoda |
|
Porządki! |
Kolejna świątynia usytuowana w naprawdę uroczym miejscu, chwila spokoju od zgiełku ulicy, zauważone dwa gekony latające po ścianie, a do tego wszechobecny zapach kadzidełek w ogromnej ilości. Czas uciekać dalej! Po drodze było kilka ładnych budynków, ale niestety nie można było robić zdjęć.
|
Szybki gekon |
|
Kadzidełka |
|
Ołtarz |
Spacerujemy dalej po lokalnych uliczkach i w końcu lądujemy na piwie, po drodze była wizyta w SPA, którą Ania na pewno będzie wspominać do końca życia. Okazało się też, że świat jest naprawdę mały! Siedząc w SPA poznałyśmy kobietę, która kiedyś spędziła w Polsce kilka miesięcy. Koniecznie chciała mieć z nami zdjęcie i miała:) Obiad i kolejne kilometry do pokonania... Po drodze kupiłyśmy wycieczkę do Ninh Binh, a do akademika dotarłyśmy po 9,5 h od wyjścia. A oto fotorelacja z podpisami - oczywiście w miarę moich możliwości.
|
Reklama nawet na ławce |
|
Przed wejściem do niektórych sklepów konieczne jest zdjęcie butów. |
|
Piwo w barze... |
|
Zabójczy żyrandol w barze |
|
Chodniki w Wietnamie - albo parking albo drzewo na środku |
|
SPA w Hanoi - na reklamach tylko nie-azjatki |
|
Pogrzeb w Wietnamie |
|
Nad jeziorkiem, o którym jeszcze napiszę |
Czekam na więcej informacji :)
OdpowiedzUsuńZdjęcie butów przed sklepem po prostu made my day!
OdpowiedzUsuń